Jakiś czas temu w sieci zawrzało po pojawieniu się informacji, że dystrybutor jednej z polskich komedii złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na naruszeniu praw autorskich na jego szkodę, co skutkowało do tej pory zajęciem przez organy ścigania kilku tysięcy komputerów osób, które ściągnęły ten film z internetu. Swego czasu głośno też było o tym, iż osoby, które pobierały z internetu różne filmy, otrzymywały potem wezwania do zapłaty. Dlaczego tak się stało i czy było to słuszne w świetle obowiązujących przepisów prawnych? Czy ściągając film z internetu faktycznie złamali prawo? Dlaczego powinniśmy wiedzieć czym jest DOZWOLONY UŻYTEK?
Jak sygnalizowałam już we wpisie „Wykorzystywanie fotografii cudzego autorstwa na stronie internetowej” utwory, w tym także filmy, są chronione przez ustawę o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Korzystając z cudzego utworu musimy uważać, aby przy okazji nie naruszyć ani osobistych ani majątkowych praw autorskich jego twórcy. Dystrybutor filmu zawiadomił prokuraturę o tym, iż doszło do takiego naruszenia. Pytanie jednak brzmi, czy w tym wypadku może dojść do ewentualnej odpowiedzialności internautów, którzy ściągnęli film z sieci? A co z tymi, którzy oglądali ten film online?
Otóż odpowiedzią na te pytania jest pośrednio zrozumienie instytucji tzw. dozwolonego użytku prywatnego (osobistego). Zgodnie z obowiązującym prawem wolno, bez zezwolenia twórcy, nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego. Nie dotyczy to budowania według cudzego utworu architektonicznego i architektoniczno-urbanistycznego oraz do korzystania z elektronicznych baz danych spełniających cechy utworu, chyba że dotyczy to własnego użytku naukowego niezwiązanego z celem zarobkowym. Przepis ten nie dotyczy również programów komputerowych. Zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego. Co oznacza ten zapis? Mniej więcej tyle, że generalnie przyjmuje się, że niezabronione jest pobieranie z sieci utworów, które miały już swoją oficjalną premierę i nie są programami komputerowymi, jeśli przy okazji nie udostępniamy ich innym użytkownikom (chyba, że pozostają z nami w związku osobistym) i nie mamy z tego żadnego zysku. Przyjmuje się także generalnie, że możemy oglądać filmy online, gdyż takie nasze działanie również co do zasady nie powinno naruszać praw autorskich. Wyjątkiem są tutaj serwisy za pomocą których podczas oglądania równocześnie wysyłamy obraz – np. Popcorn Time lub serwisy typu peer-2-peer za pomocą których podczas pobierania jednocześnie udostępniamy plik. Korzystanie z takich serwisów może nas narazić na odpowiedzialność za naruszenie praw autorskich, nawet jeśli nie mieliśmy pojęcia, że udostępniliśmy dany plik innym użytkownikom.
Warto jednak zaznaczyć, iż wśród badaczy prawa i w orzecznictwie sądowym słychać już głosy, że dozwolony użytek powinien być ograniczony nie tylko powyżej przytoczonymi granicami, ale również tym czy dany materiał został umieszczony w internecie za zgodą czy bez zgody jego twórców. Znakomity autorytet w dziedzinie prawa autorskiego, prof. Ryszard Markiewicz przekonuje1, że jeśli utwór został umieszczony w sieci nielegalnie, to pobieranie go również narusza prawa autorskie. Pogląd profesora znajduje odzwierciedlenie w orzeczeniu Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z kwietnia 2014 roku w sprawie dotyczącej Holandii. Zgodnie z tym rozstrzygnięciem, zwielokrotnianie utworów w ramach dozwolonego użytku prywatnego mieści się w zakresie dozwolonego przez dyrektywę (WE) Nr 2001/29 z 22.5.2001 r. w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym wyjątku od monopolu prawnoautorskiego, jeżeli kopia utworu nie pochodzi z nielegalnego źródła. Tym samym rozstrzygnięcie to jednoznacznie określa, że sprzeczne z prawem powinno być kopiowanie, nawet do użytku osobistego z nielegalnych egzemplarzy (mimo, że wcześniej rozpowszechnionych) filmów, książek i płyt. Co ważne, Trybunał nie zawarł w swoim rozstrzygnięciu definicji „nielegalnego” źródła. Na razie nie doszło również do zmiany obowiązujących w Polsce przepisów dotyczących dozwolonego użytku, które wprowadzałyby rozstrzygnięcie Trybunału wprost do naszego porządku prawnego. Jednak pomimo tego istnieje ryzyko, że Sąd w danej sprawie dokona wykładni przepisów zgodnie z tym wyrokiem, a tym samym właściwie każde ściągnięcie materiału z sieci może być uznane za naruszenie prawa autorskiego twórcy.
Czym innym jest jednak zasada i obowiązujące przepisy, a czym innym praktyczne ich zastosowanie do danego stanu faktycznego. Jak podkreślam we wszystkich wpisach, każda sprawa jest inna, ostateczna jej ocena powinna być więc dokonana kompleksowo i jak najbardziej profesjonalnie przede wszystkim w oparciu o dokumenty, bowiem prezentowane reguły nie zawsze mają zastosowanie do danej sprawy. Jeśli więc otrzymacie Państwo np. wezwanie do zapłaty z tytułu naruszonych praw autorskich albo zostanie zabezpieczony wasz sprzęt komputerowy przede wszystkim najpierw należy skontaktować się z profesjonalistą, który podpowie dalsze kroki. Możemy bowiem w pierwszym przypadku mieć do czynienia z tzw. copyright trollingiem, który podobnie jak działanie firm windykacyjnych, które opisałam we wpisie „Zasady dotyczące przedawnienia, a działanie firm windykacyjnych”, może mieć niewiele wspólnego z zasadnym dochodzeniem roszczeń. Zabezpieczenie sprzętu zaś nie zawsze oznacza, iż czekają nas jakieś konsekwencje prawne, ponieważ może on posłużyć organom ścigania jedynie jako dowód przeciwko komuś innemu.
1 http://www.rp.pl/artykul/1104013-Prawo-autorskie–Sciaganie-z-plikow-z-internetu-na-wlasny-uzytek—nielegalne.html z dnia 3 listopada 2016 roku.